» Blog » Burning Empires: Na początek zdryfuj system
11-11-2006 02:06

Burning Empires: Na początek zdryfuj system

W działach: Actual Play, Burning Empires, RPG | Odsłony: 2

Burning Empires: Na początek zdryfuj system
Co to jest "dryf"? Drift: Changing from one Creative Agenda to another, or from the lack of shared Creative Agenda to a specific one, during play, typically through changing the System. In observational terms, often marked by openly deciding to ignore or alter the use of a given rule. (za: The Forge) Czyli, krótko mówiąc, po naszemu, dryf to mieszanie w systemie. Tak więc namieszaliśmy ;). Według zasad, na pierwszej sesji Burning Empires powinno się stworzyć świat i postacie. Przy czym 1 sesja=1 spotkanie. Nam pierwsza sesja zajęła spotkań w sumie trzy, przy czym na ostatnim nałożyła się z drugą sesją, której nie skończyliśmy. Gorzej, nie zrobiliśmy nawet połowy planu, czyli pierwszego manewru (o tym więcej później albo w actual play Deckarda). Tak więc na sesji czwartej dokończymy to, co powinniśmy mieć zrobione już po spotkaniu numer dwa. Tak, Burning Empires przyświeca idea system does matter. O ile rozbicie tworzenia świata i postaci na kilka spotkań nie jest moim zdaniem wielkim problemem, to zaburzenie struktury samej gry jest pewną niedogodnością. Mianowicie, rozgrywka podzielona jest na 3 fazy: infiltrację, uzurpację i inwazję (bliżej o nich przy okazji omawiania świata). Każda z faz dzieli się na sesje, a te z kolei na manewry – 1 lub 2 na sesję. Tak więc pojedyncza sesja jest swego rodzaju rozdziałem powstającej historii, a manewry to punkty kulminacyjne zamykające główne wątki spotkania. Z kolei w trakcie manewru do przeprowadzenia jest pewna liczba scen (dialogi, konflikty, opisy, gromadzenie zasobów; o tym pewnie więcej napisze na forum Deckard) i przerywanie zabawy w nieodpowiednim momencie jest nie tylko zwyczajnie niewygodne, ale ze względu na odbiegający od ogólnie przyjętego sposobu prowadzenia BE jest także niezwykle niepraktyczne. Cliffhangery przewidziane są po zakończeniu sesji, nie da się ich wprowadzić w trakcie gry. Inna sprawa, że sesja faktycznie przy 3-4 graczach zajmie co najwyżej 5 godzin, wiec powodów do przerywania zabawy być nie powinno ;). Pozostaje mieć nadzieję, że Drozdal za zdryfowanie BE nie powiesi nas na rei ;).
* * *
W poprzednim odcinku obiecałem nieco wyjaśnień w związku ze stworzonym światem, jak i samym uniwersum gry. Planeta Acheron leży na terytorium Ligi Karsan. Liga zaś to jedna z frakcji, jakie wyłoniły się po upadku wielkiego galaktycznego imperium. Przyczyna upadku były wewnętrzne konflikty, wybujałe ambicje i spory o sukcesję. W pewnym momencie do gry dołączył przeciwnik, z jakim ludzkość wcześniej się nie spotkała: obca, pasożytnicza rasa, dla której ludzie stali się wielce poszukiwanym delikatesem. Pierwotna postać obcych to naiven, niewielki robak – słaby fizycznie, lecz o niesamowitym potencjale, który ujawnia się, kiedy tylko naiven może zagnieździć się w mózgu nosiciela. Vaylen to pasożyt, który objął ciało we władanie, istota świadoma, dysponująca ciałem i umysłem gospodarza, a także zapamiętanymi zdolnościami poprzednich żywicieli. Nie wiadomo, gdzie i kiedy obcy spotkali ludzi, ale od tego czasu człowiek stał się wymarzonym kandydatem do przejęcia, miedzy innymi dzięki skali emocji, jaka potrafi odczuwać ludzki umysł. Jest tylko jeden problem: naiven nie jest w stanie samodzielnie przeniknąć do ludzkiego mózgu (m.in. nie może się przegryźć przez kości czaszki), tak więc ktoś musi mu w tym pomóc... Naivenów bez nosicieli są miliony, a ludzkość stanowi łakomy kąsek. Stąd też próby podboju skłóconych imperiów. Przygotowania zaczynają się od ustanowienia przyczółków na planetach (faza infiltracji), a następnie na przygotowaniu gruntu pod przyjęcie głównych sił (faza uzurpacji). Jako trzecią mamy fazę inwazji, której przebieg – zmasowany atak lub ciepłe przyjęcie przez uprzednio zainfekowanych notabli - zależy od powodzenia dwóch poprzednich. Jeśli wszystko idzie po myśli obcych, transporty z robakami lądują bez przeszkód, choćby nawet w centrach miast. Jednak, aby osiągnąć ten efekt, obcy potrzebują jak najwięcej zarażonych, pozostających pod ich wpływem stronników (rząd, dowódcy armii, wszelkiego rodzaju wpływowe osoby, dzięki którym można sparaliżować obronę planety). Krótko mówiąc, obcy wysługują się zdrajcami, którzy w imię własnych interesów sprzedali ojczyznę, osobami, które zmuszono do współpracy poprzez wszczepienie naivena, a także różnymi ludźmi z przerostem ambicji. Kimś takim jest właśnie wspomniany poprzednio i opisany przez Deckarda na forum pułkownik. Mieszkańcy Acheronu zetknęli się już z vaylenami. M.in. dlatego obecnie rządzi wojsko – objęcie rządów przez armię miało być gwarancją odparcia ewentualnej inwazji obcych. Wiele jednak wskazuje na to, że robale już dotarły na planetę... I tu dochodzimy do sedna sprawy: czy Mistrz Gry jest w BE przeciwnikiem drużyny? I tak, i nie. Nie, ponieważ uczestniczy w zabawie bardziej na prawach gracza, niż MG, choć ma pod opieką scenariusz i fabułę – do tego musi dbać, by przygoda była interesująca. Tak, ponieważ MG prowadzi w trakcie rozgrywki stronę przeciwną do tej, którą obrali gracze – w naszym przypadku Deckard kieruje poczynaniami vaylenów (na dobrą sprawę każdy, kto nie jest po stronie ludzi/planety, wspiera obcych, świadomie lub nie). Każda ze stron posiada w trakcie danej fazy pewną pulę punktów. Utrata wszystkich oznacza przegraną – tak, druga strona wygrywa. Jeśli gracze są po stronie ludzi, MG prowadzi vaylenów – i odwrotnie – starając się przechytrzyć przeciwnika i rozgrywać manewry i fazy na swoją korzyść.
* * *
Tyle tym razem. A co w następnym odcinku? Więcej o strukturze sesji i wrażeniach z grania – bo w tym wypadku faktycznie jest o czym mówić, w odróżnieniu od zwykłych erpegów, gdzie tak naprawdę na sesji ocenia się MG, a nie grę (BE to system dla aktywnych graczy...). A także o tym, jak tworzyłem sobie postać* i dlaczego twórców Burning Empires powinno się obtoczyć w smole i w pierzu za to, że na wymyślaniu sześciu zdań można stracić cały dzień, a i tak będzie źle ;). *miało być dziś, ale już ledwo widzę klawiaturę
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


13918

Użytkownik niezarejestrowany
    Brzmi wielce zachęcająco...
Ocena:
0
i tyle.(heh)
11-11-2006 17:36
Seji
    ;)
Ocena:
0
Czekam, az sie Gruszczy wypowie, bo mial sledzic ;).

Kolejny odcinek jak tylko dam rade.
11-11-2006 20:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.