» Blog » Opowiem Wam o mojej babci...
10-05-2006 21:31

Opowiem Wam o mojej babci...

W działach: Fandom | Odsłony: 10

Opowiem Wam o mojej babci.

Moja babcia miała na imię Halina. Piekła najlepsze ciasta na świecie.

Mieszkałem w Puławach z dzadkami i mamą do szóstego roku życia. Dopiero wtedy mogliśmy się przenieść do własnego mieszkania w Zamościu. Z tamtych lat najbardziej pamiętam chodzenie z babcią do jej pracy, Rejonu Dróg Publicznych w Puławach. Do dziś lubię wszelkie maszyny drogowe. Jeździliście kiedyś walcem? Zapewniam Was, świetna zabawa.

Pamiętam też wyjazdy na działkę, za którymi niezbyt przepadałem. Chyba, że było ognisko.

Później przyjeżdżałem co roku, w wakacje. Ale, w miarę jak dorastałem, wyjazdy stawały się coraz krótsze. I krótsze. Przestałem jeździć na wakacje do dziadków. Skończyłem liceum. Zacząłem studia.

Z dziadkami widywałem się coraz rzadziej. Studia, praca... Ale kontakt był, cały czas, choć głownie telefoniczny. I pocztowy: co jakiś czas bowiem babcia wysyłała mi paczkę.

Cóż to były za paczki! Prawdziwe święto: ciasto - lub dwa - słodycze, nalewki... Rekordem było pudło ważące ponad 6 kilo! Rzadko kiedy byłem w stanie samemu skonsumować zawartość, więc wafle, ciastka i inne słodkości trafiały na imprezy, na uczelnię, w różne miejsca. I zawsze, zawsze wzbudzały okrzyki zachwytu.

Wtedy moja babcia trafiła do fandomu. Myślę, że nigdy jej nie wyjaśniłem, co znaczy to słowo. Chyba nawet nigdy o "fandomie" nie wspomniałem. A było to tak:

Jakoś w okolicach moich imienin, chyba w 2001 roku, przyszła paczka. W pudle, poza tradycyjnym zestawem, znalazła się słusznych rozmiarów flaszka z - o ile pamiętam - nalewką śliwkową. Sam bym jej nie wypił, a że akurat jechałem na Falkon, to wziąłem ją ze sobą. Od tego się zaczęło.

Na konwenty trafiały: wino mojej babci, nalewki, ciasto orzechowe, i - przede wszystkim - piernik. Najlepszy piernik, jaki miałem okazję próbować. Najpierw jeździł ze mną na Falkony, a potem tak jakoś wyszło, że pojawił się też na paru innych konwentach, między innymi na R-Konie, co przyczyniło się w części do idei powołania Ciastkonu, do tej pory wciąż niezrealizowanej.

Specjały mojej babci zdobyły serca paru osób. Za ciasto orzechowe i nalewki doczekała się dwóch propozycji matrymonialnych od dwóch sympatycznych erpegowców. Hasło "piernik" wywoływało zawsze kilka uśmiechów. Kiedy powiadałem o tym babci, cieszyła się. Była na emeryturze, wraz z dziadkiem zajmowała się nowym domem, do którego przeprowadzili się parę lat temu. Opiekowała się ogrodem i doglądała winogron, z których wino znajoma Włoszka - kiper - ceniła bardzo wysoko.

Moja babcia stała się częścią fandomu. Nie była znana, nie publikowała, nie dyskutowała w sieci. Ale była obecna na konwentach. Cieszę się, że niektórzy z Was mogli ją poznać choćby przez uczestniczenie w krojeniu ciasta na karmiacie na Falkonie (z marnym skutkiem dla karimaty, muszę dodać), poprzez wypicie paru łyków zwykłej ratafii, która jednak smakowała jak żadna inna (a i grzała solidnie), poprzez kawałek piernika. Cieszę się, że Wam smakowało. I dziękuję za ciepłe słowa i pozdrowienia dla babci.

Ciężko mi będzie pojechać znów na Falkon i powiedzieć: "Piernika więcej nie będzie".

Moja babcia zmarła 5 maja 2006 roku.

Ze względu na okoliczności jej śmierci nie mogłem się z nią pożegnać, ani podziękować. Robię to teraz.

Segi spytała mnie: "Czy ona gdzieś teraz jest"?
Odpowiedziałem: "Nie wiem. Może. Może się kiedyś dowiemy."

Niezależnie, dokąd odeszła, mam nadzieję, że jest tam sieć i będzie mogła przeczytać te słowa.

Żegnaj babciu.
Dziękuję.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Mort
   
Ocena:
0
To były jedne z najlepszych przekąsek konwentowych. Piernika spróbowałem kilkakrotnie i szkoda ze nie zapytam Sejiego "a piernik będzie?"
11-05-2006 20:30

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.